wtorek, 21 listopada 2017

Recenzja #133: "Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta" - W. Bruce Cameron



Tytuł: Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta
Autor: W. Bruce Cameron
Wydawnictwo, rok wydania: Wydawnictwo Kobiece, 2017
Ilość stron: 296

Josh Michaels z oburzeniem odkrywa, że sąsiad podrzucił mu pod drzwi ciężarną suczkę Lucy. Nie może jednak oprzeć się uroczemu spojrzeniu brązowych ślepi i chociaż nigdy nie miał zwierzęcia domowego, postanawia przygarnąć psiaka.

Kiedy na świat przychodzi pięć niesfornych szczeniaczków, Josh zgłasza się po pomoc do lokalnego schroniska. Tam poznaje uroczą i kochającą zwierzęta Kerri, która z zapałem uczy go, jak dbać o psią rodzinkę. Wspólnie przygotowują szczeniaki do adopcji w ramach świątecznego programu szukania nowych domów psiakom ze schroniska.

Wraz z upływem czasu Josh zaczyna darzyć dziewczynę coraz cieplejszym uczuciem. Im bardziej zakochuje się w Kerri, tym bardziej przywiązuje się do futrzaków, które wniosły w jego życie mnóstwo miłości.
Kiedy zbliżają się święta i nieuchronny termin oddania szczeniaków, Josh zastanawia się, czy będzie w stanie bez nich żyć.

Dlaczego nikt nigdy mu o tym nie powiedział? Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staję się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to co najlepsze?

Czy może być coś lepszego na zimowe wieczory niż zgraja przesłodkich szczeniaczków, mądra suczka i ich nieporadny właściciel? A do tego romans wiszący w powietrzu i świąteczna atmosfera? Oczywiście, że nie! To wszystko znajdziecie w najnowszej książce W. Bruce’a Camerona – Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta.
 
Historia przedstawiona jest w narracji trzecioosobowej i choć zwykle nie mam z tym problemu, tym razem miałam problem z wczuciem się w postać Josha.
Josh Michaels mieszka samotnie w swojej chatce w Kolorado od czasu, gdy porzuciła go dziewczyna. Jest to także jego dom rodzinny, który przynosi mu wiele wspomnień, często też te bolesne. Gdy był nastolatkiem jego rodzina się rozpadła, dlatego też teraz nie ma z nią najlepszych kontaktów i jedynym jej symbolem jest dla niego ten dom.

Nigdy wcześniej o tym nie myślał, ale teraz musiał przyznać: psy kochają człowieka. Nawet przez myśl by im nie przeszło szukanie "nowego związku".

Josh przechodzi w książce dość znaczącą przemianę. Z samotnego i zdołowanego faceta wychodzi ten, który zaznał miłości i nauczył się postępować właściwie. Pomimo tego, że w części rozumiałam motywy nim kierujące, to nie polubiłam go aż tak bardzo.
Za to Kerri, która swoją pewnością za każdym razem rozbrajała Josha zdobyła moją sympatię. Bywała zabawna i zdecydowanie zmuszała Josha, by trochę o nią zawalczył.
Jednak zdecydowanie pogłębianie postaci wyszło by na plus i można by było o nich czegoś więcej się dowiedzieć.

Szczerze trzeba przyznać, że książkę czyta się naprawdę błyskawicznie! Bez problemu da się ją przeczytać w jeden wieczór, który może być dzięki niej bardzo przyjemny.
W. Bruce Cameron napisał powieść bardzo wzruszającą i taką, która często potrafi rozbawić. Przedstawił także jak silna może być więź człowieka z czworonogiem. Dzięki niej obie strony są w stanie poświęcić się za tę drugą. A najpiękniejsze w niej jest to, że trwa ona całe życie i niewiele jest w stanie ją zerwać.

Psiego najlepszego to książka dla każdego psiarza i nie tylko! Można się przy niej świetnie odprężyć i miło spędzić czas, o ile oczywiście nie oczekujecie wybitnej powieści. Jednak swoim ciepłem i humorem wynagradza swoje minusy.
Do tego doskonale wprowadza w świąteczny klimat. No i kto by się oparł słodkim szczeniaczkom, które pojawiają się na każdej stronie? Ze względu na nie, ale też nie tylko, polecam! 

Chcę chyba powiedzieć, że nie możesz ich zatrzymać, bo… no cóż, bo nie możesz. Nikt nie może, nie tak długo, jak byśmy tego chcieli. I musimy cieszyć się nimi, dopóki możemy, a potem trzeba iść dalej. Tego właśnie uczą nas psy, że trzeba żyć tu i teraz, a potem zacząć kolejną piękną przygodę.


Za możliwośc przeczytania dziękuję:


5 komentarzy:

  1. Mi jak na razie wystarczy "Był sobie pies" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, mimo wszystko mam ochotę. Jakie słodkie psiaki <3 Jestem pewna, że polubię tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie książki, zawsze się wzruszam :3 Ciekawy wpis :3
    Zaobserwowałam Twojego bloga i dołączyłam do grona czytelników, więc będę tutaj wpadać częściej. Byłoby niezmiernie miło, gdybyś i Ty odwdzięczyła się obserwacją na moim blogu i kto wie, może komentarzem :D
    http://luxwell99.blogspot.com/2017/11/sami-wyznaczamy-granice-normalnosci.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się, że będziesz zaglądać na bloga. :) Także już obserwuję!

      Usuń