Tytuł: Archer's Voice
Autor: Mia Sheridan
Wydawnictwo, rok wydania: CreateSpace Independent Publishing Platform, 2014
Ilość stron: 345
Kiedy
Bree Prescott przyjeżdża do sennego, położonego nad jeziorem miasteczka Pelion
w Maine, wbrew wszystkiemu ma nadzieję, że to miejsce, gdzie w końcu odnajdzie
spokój, którego tak rozpaczliwie poszukuje. Pierwszego dnia w nowym miejscu jej
życie zderza się z Archerem Halem, osamotnionym mężczyzną, który utrzymuje w
sekrecie swój ból. Mężczyzną, którego nikt inny nie widzi.
Archer’s Voice to historia kobiety, która jest przykuta do pamięci jednej,
przerażającej nocy i mężczyzny, którego miłość jest kluczem do jej wolności. To
opowieść o cichym mężczyźnie, który żyje z rozdzierającą raną i kobiecie, która
pomaga mu znaleźć swój głos. Opowieść o cierpieniu, przeznaczeniu i
przemieniającej mocy miłości.
Czasami pełna zrozumienia cisza
była lepsza, niż mnóstwo nic nieznaczących słów.
Bree Prescott, by uciec od prześladującej jej tragicznej nocy, przenosi się do małego miasteczka Pelion. Tam w zawstydzającej sytuacji poznaje mężczyznę, który pomimo jej monologu nie odpowiada i odchodzi bez słowa. Sprawia to jednak, że Bree jest zaintrygowana jego osobą i nie może pozbyć się go ze swoich myśli. Ich drogi zaczynają coraz częściej się ze sobą splatać, a główna bohaterka chce odkryć co kryje się za fasadą tego niezwykłego mężczyzny. W końcu pojawia się uczucie, z którym żadne z nich nie chce walczyć.
Archer
może wydawać się postacią taką samą jak każdy inny facet z problemami w nurcie New Adult. Lecz jest coś w jego
prostocie, nieświadomości o otaczającym go świecie, niewinności i bólu, jaki
nosi w sobie. Po prostu nie można go nie pokochać i nie chcieć przytulić.
Chociaż jest dorosłym mężczyzną, po pozostałymi względami pozostał tym
siedmioletnim chłopcem, który stracił rodziców. Niesamowicie czyta się o tym,
jak odnajduje siebie, zmienia się w dorosłego, świadomego siebie mężczyznę, a
to wszystko dzięki miłości. Zachwiał moją listą idealnych książkowych facetów i
od teraz niewątpliwie będzie znajdował się w pierwszej 10.
Już od
pierwszych stron wiedziałam, że Bree nie będzie jedną z tych irytujących
dziewczyn. Nie była tak niezdecydowana, naiwna, wręcz przeciwnie - miała głowę
na karku i wiedziała czego chce, pomimo swojej tragedii dążyła do tego by być
szczęśliwą. Totalnie zdobyła mnie, gdy nie zerwała wszelkiej znajomości i nie
była na śmierć obrażona w chwili, kiedy dowiedziała się o domniemanej zdradzie,
jak to miałyby w zwyczaju inne bohaterki. Pokazuje to, jak wyrozumiała była i
jak świetnie rozumiała przeszłość Archera.
Przypuszczam, że każdy ma własny
sposób na radzenie sobie z bólem i otrząśnięcie się z niego – a wszystkie były
tak odmienne, jak każda jednostka, która ich doświadczała.
Archer’s Voice zwraca
naszą uwagę na to, jacy ludzie czasem mogą być w obliczu tragedii. Zwłaszcza
ludzie w małych miasteczkach, którzy znają się od zawsze. Ich ignorancja w
stosunku do Archera była wręcz nieludzka; nikt nie próbował choćby z nim
porozmawiać, tylko go obmawiano za plecami.
Jest to niewątpliwie
bardzo wzruszająca książka. Opowiada o cierpieniu, osamotnieniu, bezgranicznym
zaufaniu i przede wszystkim miłości, która jest w stanie wszystko odmienić.
Czasem jest to jednak miłość, która ma różne oblicza, dobre jak i złe, a
niektórzy z nie są w stanie poradzić sobie z jej ciężarem. Podobnie jak z
problemami, gdy z niektórymi jesteśmy w stanie poradzić sobie sami, a z
niektórymi potrzebujemy najbardziej zaufanych osób.
Książka ma swoje wady,
ale nie umniejszają one jej przesłania i tego, że jest jedną z lepiej skonstruowanych
historii. Czyta się w zabójczym tempie, bo nie jest się w stanie od niej
oderwać.
Gdy pojawił
się nagły zwrot akcji i myślałam, że wszystko skończy się źle, ta książka
złamała mi serce. To była jedna z najgorszych chwil, jakie kiedykolwiek miałam
czytając przeróżne książki i po prostu nie mogłam uwierzyć, że po tym wszystkim
ich historia miałaby skończyć się w taki sposób. Choć jednocześnie byłby to
pięknie tragiczny koniec. Jednak po kilku stronach odczułam ogromną ulgę i
wiedziałam, że było to jedyne i najwłaściwsze zakończenie. Zakończenie, na
które tak bardzo zasłużyli.
Złe rzeczy nie przytrafiają się
ludziom, ponieważ na nie zasłużyli. To tak nie działa. Takie jest po prostu…
życie. I nieważne kim jesteśmy, musimy przyjąć co daje nam los i z całych sił
próbować, mimo wszystko, ruszyć do przodu. Kochać mimo wszystko, mimo wszystko
mieć nadzieję… wierzyć, że jest jakiś cel naszej podróży.
Mnie książka, która złamała serce z nurtu New Adult było "Morze spokoju". Po prostu kocham tę książkę za naturalność jaka w niej jest. Ten język nie jest wymuskany ani pozorowany na "młodzieżowy" jest po prostu żywy i główna bohaterka to swój człowiek :))
OdpowiedzUsuńJuż wiele słyszałam o "Morzu spokoju", ale ciągle nie mogę się za nią zabrać. Mam nadzieję, że niedługo mi się uda i że się spodoba. :)
UsuńArcher's Voice bardzo mi się spodobało - nawet się nie spodziewałam, że tak przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńW tej książce jest coś takiego, co przyciąga czytelnika. Wielu się podoba. :)
Usuń