Tytuł: Lato koloru wiśni #2 - Zima koloru turkusu
Autor: Carina Bartsch
Wydawnictwo, rok wydania: Media Rodzina, 2015
Ilość stron: 456
Druga
część cyklu o Emely i Elyasie, parze studiujących w Berlinie
dwudziestoparolatków, którzy – choć prowadzą usiane towarzyskimi i rodzinnymi
przygodami życie – tęsknią za prawdziwą miłością.
Emely
jest kompletnie zdezorientowana. Dlaczego Elyas, mężczyzna o turkusowych
oczach, zniknął właśnie wtedy, gdy zdecydowała się mu zaufać? Na szczęście
wciąż może liczyć na swojego tajemniczego, internetowego wielbiciela... Ale czy
w końcu dojdzie do ich spotkania? Ciąg dalszy akademickiego romansu o tym, czy
warto dawać drugą szansę trudnej miłości.
Życie może być
bardzo krótkie. Cała nadzieja w tym, że kiedy spojrzymy wstecz, zobaczymy, że
wykorzystaliśmy nasz czas sensownie dla nas samych i dla innych ludzi.
Po przeczytaniu Lato koloru wiśni nie mogłam pozbyć się jej z głowy, czy tego
chciałam, czy nie. Było to jednak trochę irytujące, bo aż tak mnie nie
zachwyciła, a ciągle była w moich myślach. Powodem było też to, że pojawiła się
w niej moja ulubiona piosenka – Cold As Ice zespołu Foreigner. Podobnie było z książkami z serii Wybieram ciebie Molly McAdams, które
nieustanie przychodzą mi na myśl, gdy usłyszę piosenkę I Know It’s Over The Smiths. Jednak te drugie złamały mi serce, ta
pierwsza…niestety nie.
Lato
koloru wiśni kończy się na sytuacji, gdy
żaden z adoratorów Emely nie utrzymuje z nią kontaktu, co oczywiście skłania
czytelnika do sięgnięcia po dalszą część. I choć raz dla odmiany to Emely goni
za Elyasem, co wyszło nadzwyczaj zabawnie. Jednak po tym jak znowu się
dogadują, wszystko jest na dobrej drodze, a Emely ponownie mu ufa – wychodzi na
jaw tajemnica, która zakwestionuje wszystkie motywy Elyasa.
Zacząłem zadawać sobie
pytanie, czy rzeczywiście wszystko zaczęło się od nowa, czy może nigdy się nie
skończyło.
Nie wiem co jest z tymi głównymi
bohaterkami, że nagle w 2 tomach się zmieniają. Najpierw Emily w Pulse, teraz Emely w Zimie koloru turkusu. Coś musi w tym
być, bo nawet imiona mają te same, haha. Powracając jednak do konkretów. Emely
przeobraziła się z zamkniętej w sobie, odrobinę naiwnej dziewczyny, której w
czasem nie rozumiałam, w dziewczynę, która pozwala sobie na szczęście i nie już
tak zamknięta. Kurczę, naprawdę ją polubiłam w tej książce i kibicowałam, żeby
wszystko się udało. Faktycznie się z nią zżyłam i w niektórych sytuacjach było
mi jej szkoda.
Elyasa uwielbiałam już wcześniej za jego
szarmanckość, poczucie humoru i po prostu urokliwość. To co zrobił rzeczywiście
było okropne, trudno to usprawiedliwić, ale miał swój motyw, nie zawsze dobry
czy zły. Jednak niewątpliwie wycierpiał za to, może nawet za bardzo, i czasem
naprawdę mu współczułam.
Postacią poboczną, która „rzuciła mi się w
oczy” był Sebastian. W końcu poznajemy go trochę bardziej, widzimy jakim
oddanym jest przyjacielem i jak zależy mu na Emely, a zwłaszcza Elyasie. Nawet
jeśli oznacza to czasem wzięcie spraw swoje ręcę.
Okładka angielska |
Dopiero kiedy
człowiek przeżyje piekło, może docenić piękno nieba.
Zimę
koloru turkusu, tak jak poprzedni tom, czyta
się bardzo szybko. Nie ma zbędnych opisów, autorka nad niczym zbytecznie się nie
rozwodzi – jest spójnie i ciekawie. Dzięki temu czyta się nie tylko szybko, ale
też łatwo i ma się ochotę pochłonąć tę książkę w jeden dzień, bo nie potrafimy
się od niej oderwać.
Pani Bartsch bardzo szczegółowo opisuje
uczucia targające Emely, jednak końcówka całkowicie należy do Elyasa. Poznajemy
jego motywy, odczucia z przeszłości i właściwie całą historię z jego
perspektywy. Ta część ich historii wzbudziła we mnie więcej emocji od poprzedniczki.
Przy niektórych momentach niezmiernie się uśmiałam, jak przy pijanej Emely i
innych sytuacjach z aluzjami Elyasa, ale przy niektórych byłam też bliska łez.
Zimę
koloru turkusu szczerze mogę Wam polecić. W
niej odnalazłam to, czego brakowało mi w poprzedniej.
Masz na mnie
wpływ, którego nie umiem opisać słowami. To więcej niż być zakochanym. To coś
głębszego, jakbyś była elementem, którego od dawna mi brakowało. Kiedy nie
jestem blisko ciebie, czuję pustkę i tylko ty możesz ją wypełnić. Wystarczy, że
na ciebie spojrzę, a zapominam o całym świecie.
O, czytałam już gdzieś recenzję tej powieści i wcześniejszej i teraz stwierdzam, że muszę je przeczytać, po prostu muszę. ;) Przekonałaś mnie. Zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Cieszę się i mam nadzieję, że się uda! Ta dużo bardziej podobała mi się od poprzedniczki. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Karo
słyszałam sporo dobrego o tej serii, więc może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńJest dużo pozytywnych recenzji i myślę, że warto się skusić. :>
UsuńPosiadam już od dnia premiery :)
OdpowiedzUsuńJa też mniej więcej od tego czasu ją mam, ale musiała niestety poczekać na swoją kolej. :)
UsuńJa pochłonęłam ją w jeden wieczór i cóż myślałam, że zakończenie będzie zupełne inne, ale to w sumie też nie było złe :)
UsuńMi też by tyle zajęło, ale zaczęłam czytać zbyt późno i wolałam pójść spać. Zgadzam się, lubię bardziej rozwinięte zakończenia, a tu niestety takiego nie było. Ale poza tym, nie mam do niej większych zastrzeżeń. ;>
Usuń