Tytuł: Księga snów
Autor: Nina George
Wydawnictwo, rok wydania: Otwarte, 2017
Ilość stron: 424
Życie człowieka to
suma wyborów.
Dokonuje ich w
każdej sekundzie.
Ale czy wie, jakie
naprawdę będą ich skutki?
Czy może sprawić, by
zły wybór doprowadził do szczęśliwego zakończenia?
Henri. Reporter
wojenny. Żył w ciągłym zagrożeniu, jednak najbardziej przerażał go stały
związek i założenie rodziny. Ratuje tonącą dziewczynkę, ale sam zapada w
śpiączkę.
Eddie. Redaktorka w
wydawnictwie. Kiedyś związana z Henrim. Jej ustabilizowane życie burzy
informacja, że uczynił ją odpowiedzialną za podejmowanie wszystkich decyzji
dotyczących jego leczenia.
Sam. Wyjątkowo
inteligentny i wrażliwy trzynastolatek. Łatwo rozpoznaje uczucia innych, a
emocje opisuje za pomocą kolorów. Marzy o tym, aby w końcu poznać ojca, którego
losy śledził przez całe życie.
Przeszłość i teraźniejszość,
rzeczywistość i marzenia, prawda i to, co się prawdą wydaje, splatają się w
jedną historię. Ścieżki trójki bohaterów krzyżują się w krainie snów, gdzie
zacierają się granice, a wspomnienia dają drugą szansę na życie.
Nie
można zadecydować o tym, że jest się pisarzem. Jest się nim lub nie. Ci, którzy
nimi nie zostają, wpadają w obłęd, są nieszczęśliwi albo nigdy nie zaznają
spokoju.
Jest to moja pierwsza przeczytana książka Niny George. Nie
bardzo wiedziałam czego mogę oczekiwać, gdyż nigdy wcześniej nawet o niej nie
słyszałam. Jednak śmiało mogę stwierdzić, że się nie zawiodłam.
Henri, zmierzając do szkoły syna, którego nigdy nie
poznał, zostaje potrącony przez samochód i zapada w śpiączkę. Miesza to w
ustabilizowanym życiu Eddie, która nagle dowiaduje się, że Henri uczynił ją
odpowiedzialną za decyzje dotyczące jego leczenia. Szpital odwiedza także Sam,
który czuwa przy łóżku ojca, a spotkanie pewnej dziewczynki odmienia jego
życie.
Moja
miłość była silniejsza niż potrzeba bycia kochaną.
Główni bohaterowie (a przynajmniej część) jest w wieku
starszym niż zwykle spotykam w czytanych przeze mnie książkach. Jednocześnie
śledzimy 3 punkty widzenia: Henriego, Eddie i Sama.
Z Henrim podróżujemy przez jego wspomnienia oraz ich
alternatywne wersje, zadając sobie pytanie czy istnieje świat alternatywny do
naszego.
Z Eddie poznajemy teraźniejszość, czyli to jak ułożyła
sobie życie po rozstaniu z Henrim i jak radzi sobie, gdy ponownie pojawił się w
jej życiu. Mamy jednak też wgląd w wspomnienia z czasów ich związku.
Zaś z Samem poznajemy wyłącznie teraźniejszość. Chłopak bardzo
wrażliwy, który nigdy nie poznał własnego ojca. Stara się „przywrócić do życia”
ojca oraz Maddie, 11-letnią dziewczynkę, która także jest w śpiączce.
Księga snów ma charakter dość filozoficzny.
Autorka porusza tutaj temat śpiączki i gdzie właściwie znajduje się człowiek
podczas tego stanu, a także co dzieje się po śmierci. Choć zwykle filozoficzne
książki nie są dla mnie, to tutaj mi się to podobało. Śpiączka to interesujący
stan, o którym wciąż nie wiemy wiele, a Nina George stworzyła ciekawą koncepcję
tego, co dzieje się, gdy człowiek się w nim znajduje.
Gdy przyzwyczaimy się do stylu autorki, książkę czyta się
przyjemnie i szybko. Nina George bardzo zwinnie przeplata ze sobą różne wątki,
przeszłość z teraźniejszością.
Oprócz śpiączki i
wszystkiego co z nią związane, tematem jest miłość. Jest tu jej bardzo wiele –
miłość dojrzała, młodzieńcza oraz bezgraniczna miłość rodzica i dziecka.
Niektóre książki nie potrzebują całej uwagi czytelnika,
jednak w Księdze snów jest odwrotnie.
Trzeba całkowicie się jej poświęcić, w spokoju, bez natarczywej muzyki. Wtedy
można wszystko dokładnie zrozumieć.
Choć na początku miałam problem z wciągnięciem się w tą
historię i niezbyt łapałam wszystkie wątki, to gdy wreszcie mi się to udało,
nie chciałam się od niej oderwać. Historia jest bardzo poruszająca i myślę, że
warto po nią sięgnąć. Ja z pewnością tak postąpię z innymi książkami autorki.
La Mer
to kobieta, zna wszystkie brzegi i chroni umarłych, którzy z Île-de-Sein
wypływają barką na morze, by dotrzeć do wyspy, której nie ma na żadnej mapie.
Kochankiem la Mer jest czas. Razem płodzą śmierć. Sny i ludzie to ich potomstwo.
Hm, to chyba książka niezbyt dla mnie, jakoś jej nie czuję :D Poza tym moja lista książek do przeczytania już i tak jest wystarczająco długa..... :P
OdpowiedzUsuńhttp://strefa-czytania-obowiazuje-wszedzie.blogspot.com/
A czyja nie jest, haha. :D Moja nie ma końca, cały czas coś do niej dodaję..
UsuńChyba takie musi być życie książkoholika xD
UsuńJesteśmy z góry na to skazani.. Ale w sumie nie ma na co narzekać. :D
UsuńZa książkę niedługo się zabieram i jestem jej bardzo ciekawa, bo to chyba moja pierwsza książka taka filozoficzna :D
OdpowiedzUsuńMoja, oprócz lektur, to chyba też. :P Miłego czytania!
UsuńTa książka też na mnie czeka, ale póki co trwa zmora każdego studenta - sesja :D Obserwuję i zapraszam do siebie :) http://itysiekreads.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOh, współczuję. :( Powodzenia!
UsuńDziękuję :* i za obserwację również :) pozdrawiam :)
UsuńChętnie się z nią zmierzę bo bardzo mnie zaciekawiła twoja recenzja :)
OdpowiedzUsuń