Związek Tessy i Hardina przeszedł wiele prób, ale po każdej z nich uczucie między nimi było coraz mocniejsze.
Wszystko się zmienia, gdy Hardin odkrywa coraz bardziej mroczną przeszłość swojej rodziny. To dla niego cios nie do zniesienia. W rozpaczy posuwa się do czegoś, czego Tessa nie jest w stanie mu wybaczyć. Dziewczyna zaczyna rozumieć, że chociaż kocha Hardina ponad wszystko, nie może z nim zostać.
Czy tak ma wyglądać koniec ich miłości? Czy Hardin będzie chciał zawalczyć o związek z Tessą, a przede wszystkim – o samego siebie?
Nie da się zrozumieć, jakie to szczęście móc
spędzić życie z drugą połową swojej duszy, dopóki nie musi się spędzić życia
bez niej.
A właśnie to się robi, gdy się kogoś kocha: walczy
się o niego i goni się go, kiedy się wie, że nas potrzebuje. Pomaga mu się
toczyć walkę z samym sobą i nigdy nie zostawia, nawet jeśli sam już spisał się
na straty...
W taki właśnie sposób działa świat: jeśli chcesz
czegoś wystarczająco mocno, zostaje ci odebrane i trzymane poza twoim
zasięgiem.
To właśnie my. Właśnie tacy jesteśmy.
-Właśnie, że mówisz to, co trzeba, zawsze tak
było. Po prostu wcześniej nie potrafiłem cię usłyszeć.
To naprawdę ironia losu, że mężczyzna, który
nienawidzi świata, jest przez niego tak kochany.
Odebrałem solidną lekcję i nauczyłem się, że życie
nie musi być bitwą. Czasami pada się ofiarą beznadziejnego rozdania, a czasem
coś się spieprzy po drodze, ale zawsze jest nadzieja. Zawsze jest kolejny
dzień, zawsze można naprawić to, co się spieprzyło, i wynagrodzić to ludziom,
których się zraniło, i zawsze jest ktoś, kto nas kocha, nawet jeśli czujemy się
całkowicie osamotnieni i po prostu dryfujemy w oczekiwaniu na następne
rozczarowanie. Zawsze czeka na nas coś lepszego.
Czuję naraz nic i wszystko, i to najgorsze
uczucie, jakiego kiedykolwiek doznałam.
Kocham go, zawsze będę kochała tego mężczyznę,
lecz mam już dość. Nie dam rady dalej stanowić paliwa dla jego ognia, kiedy on
wciąż wraca z kolejnymi wiadrami wody, by go ugasić.
Niemożliwe jest zmienić ludzi, którzy już
zdecydowali kim są. Nie można ich wystarczająco mocno wspierać, żeby zmienić
ich niskie oczekiwania w stosunku do samych siebie, i nie można ich
wystarczająco mocno kochać, by stłumić nienawiść, którą do siebie czują. To
walka bez szans na zwycięstwo i wreszcie po całym tym czasie jestem gotowa się
poddać.
- Wciąż możemy, możemy przetrwać! - wykrztusza z
siebie.
- Właśnie o to chodzi, Hardin, ja nie chcę musieć przetrwać. Chcę żyć.
- Właśnie o to chodzi, Hardin, ja nie chcę musieć przetrwać. Chcę żyć.
Była moja kotwicą, moim pocieszeniem w nocy
zwalczała za mnie moje demony, gdy byłem zbyt słaby, zbyt zajęty użalaniem się
nad sobą, żeby pomóc jej toczyć z nimi bój. Była na miejscu z tarczą w dłoni i
walczyła z każdym obrazem, który zagrażał mojemu pojebanemu umysłowi.
Samodzielnie nosiła to brzemię i to ją w końcu złamało.
Mam wrażenie, że moja głowa jest liczącą dwa
tysiące stron książką pełną głębokich myśli, bezsensownej gadaniny i gówno
wartych pytań, na które nie znam odpowiedzi.
Gdy kogoś kochasz, nie pozwalasz mu zniszczyć
samego siebie razem z innymi, nie pozwalasz mu wciągnąć się w błoto. Próbujesz
mu pomagać, ratować go, ale jeśli okazuje się, że twoja miłość jest
jednostronna lub egoistyczna, a ty nadal próbujesz, jesteś głupcem.
Karma wciąż sobie ze mną pogrywa i zgodnie ze
swoją reputacją suki ciągle ze mnie kpi.
Najgorsze jest to, że „okej” to bardzo daleko od
szczęścia. „Okej” to szara strefa pośrodku, w której budzisz się codziennie i
żyjesz dalej, a nawet często śmiejesz się i uśmiechasz, ale „okej” to nie
szczęście. „Okej” to nie czekanie na każdą kolejną sekundę dnia, „okej” to nie
życie pełnią życia. Większość ludzi zgadza się na „okej”, łącznie ze mną, i udajemy, że „okej” jest
w porządku, choć tak naprawdę go nienawidzimy i spędzamy większość czasu, chcąc
się wyrwać z bycia „okej”.
Mam wrażenie, że tonę i trudno mi się utrzymać na
powierzchni, zwłaszcza kiedy walczę z falami nie po to, by uratować siebie,
tylko jego.
Każdy aspekt mojego życia wydaje się cyklem,
błędnym kołem, które za każdym razem, gdy historia się powtarza, zabiera
cząstkę mnie.
Nasze ruchy nie są przemyślane prowadzi nas czyste
pożądanie. Jestem ogniem, a ona jest cholerną benzyną i nie ma żadnego sygnału,
żebyśmy mieli się zatrzymać albo zwolnić, zanim coś eksploduje. Będę wtedy
czekał, gotów walczyć dla niej z płomieniami, zapewniając jej bezpieczeństwo,
by nie została przeze mnie znów sparzona.
Nic mi już nie zostało, Hardin. Nie mam już nic,
co mogłabym ci dać. Zabrałeś już wszystko; przykro mi, ale nic więcej nie
zostało.
Nic nie boli bardziej niż to, że nic nie boli -
to, że nie ma to sensu, a jednocześnie jest doskonale sensowne, przekonuje
mnie, że tracę mój pieprzony rozum. I w gruncie rzeczy mi to odpowiada.
Ból nie zna ani odrobiny litości – ból odbierze
należny sobie funt ciała, co do grama. Nie zatrzyma się, dopóki nie zostanie z
ciebie tylko łuszcząca się skorupa tego, kim byłeś. oparzenie zdrady i ukłucie
odrzucenia bolą, ale to nic w porównaniu z cierpieniem spowodowanym pustką. Nic
nie boli bardziej niż to, że nic nie boli – to, że nie ma to sensu, a
jednocześnie jest doskonale sensowne, przekonuje mnie, że tracę mój pieprzony
rozum.
Myślę, że właśnie tak jest ze zdradami: nie mają
uprzedzeń i żerują na tych, którzy ani ich się nie spodziewają, ani na nie nie
zasługują.
Niełatwo odejść od kogoś, kto trafił do każdej
komórki mojego ciała, przejął kontrolę nad każdą moją myślą i był
odpowiedzialny za najlepsze i najgorsze uczucia, jakich kiedykolwiek doznałam.
Sprawia, że się śmieję, równie często jak to, że
płaczę, i na nowo pozwala mi czuć, choć byłam przekonana, że jestem skazana na
pustkę.
Widziałem jak ta wydrążona w środku, smutna
dziewczyna uśmiechnęła się do tego smutnego chłopca, który kocha ją całą swoją
złamaną duszą.
Nicość szybko wdziera się z powrotem we mnie,
zatrzymując się tuż pod mostkiem i rozbijając tam obozowisko, w najgłębszym i
najbardziej pustym miejscu.
Kłócenie się było lepsze niż obojętność; krzyki
były lepsze niż cisza.
Nikt, nawet wątpiąca część mnie, nie może sprawić,
że będę się czuła źle z powodu mojej namiętnej miłości i desperackiej nadziei,
że może mnie spotkać uczucie, o którym czytałam w powieściach.
Smutek to nic złego, ale jeśli pozwolisz mu
kontrolować swoje życie, nigdy go nie będziesz miała.
Czas płynie dziwnie, gdy jest się w piekle.
Jak można się spodziewać, że ktokolwiek wybierze,
co będzie robił przez całe życie, kiedy dopiero je zaczyna?
Niekiedy gniew pozwala nam dotrzeć do tego, co
naprawdę czujemy.
Tak szczerze mówiąc to nie czytałam żadnej części Aftera, ale moja koleżanka z klasy uwielbia całą tę serię. Myślę, że kiedyś też zacznę ją czytać, ale przerażam mnie, że to są takie cegły...
OdpowiedzUsuńCytaty które wybrałaś bardzo mi się podobają ;)
Czekam na więcej takich postów ;)
Pozdrawiam cię z całego serduszka i zapraszam do mnie na recenzję 'Niebezpiecznych Kłamstw' :)
Tusia z bloga tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com
"After" to dobra seria, jak dla mnie zwłaszcza w końcowych częściach. ;) Te grubości nie są tak przerażające jak cała seria "Obca" Diany Gabaldon, tam średnio wychodzi po 1000 stron na 1 z 8 książek. 😂
UsuńRównież pozdrawiam!
Nie słyszałam o tej książce, ale to się już zmieniło, więc pewnie niedługo wpadnie w moje ręce :D Świetne cytaty
OdpowiedzUsuńhttps://odbicie-lustra.blogspot.com/
Dziękuję i miłego czytania! :D
UsuńPrzeczytałam pierwszą część i jestem w trakcie drugiej jestem po prostu oczarowana tą książką. Bardzo nie lubiłam czytać książek ale gdy tylko after wpadła w moje ręce nie mogę przestać czytać. Teraz mam też chęć przeczytać książki które pojawiły się w after czyli np. Wichrowe wzgórza.
OdpowiedzUsuńKsiążki o których mowa w AFTER to klasyki,które wg mnie powinien przeczytać każdy, ale to moje zdanie,mola książkowego 😉 A od samej serii "After" nie mogłam się oderwać i przeczytałam wszystkie 5 części w 2 tygodnie. Więc osobiście polecam!
OdpowiedzUsuń