wtorek, 12 września 2017

Recenzja #127 : Dla niej wszystko - Alexa Riley



Tytuł: For Her #1 - Dla niej wszystko
Autor: Alexa Riley
Wydawnictwo, rok wydania: Burda Publishing Polska, 2017
Ilość stron: 300

Nigdy nie zapomnę tego, jak wyglądała, tak bardzo pewna siebie. Obserwowałem ją z daleka. Wtedy jeszcze nie była na mnie gotowa. Nie zbliżałem się do niej ani jej nie niepokoiłem, ale przez cały czas miałem ją na oku.
Mallory Sullivan jest gotowa na to, aby rozpocząć nowe życie. Po ukończeniu ze świetnym wynikiem studiów udało jej się trafić na najbardziej pożądany staż w Stanach Zjednoczonych. Dzięki ciężkiej pracy i determinacji osiągnęła to, o czym w czasach, kiedy wychowywała się w rodzinie zastępczej, mogła tylko pomarzyć.
Od samego początku wiedziałem, że ta dziewczyna stanie się moim osiągnięciem, dlatego w dniu, w którym pozwoliłem jej odejść, wyznaczyłem dla niej ścieżkę. Ścieżkę wiodącą do mnie.
Mallory nie spodziewała się, że ukoronowaniem tych marzeń stanie się Oz. Czasami jednak to przeznaczenie wybiera, w kim się zakochujesz. Kto sprawia, że tracisz nad sobą kontrolę. Kto obejmuje w posiadanie twoją duszę.
A potem dociera do ciebie, że to wcale nie było przeznaczenie…


Czytałam kiedyś o tym, że w przebaczeniu nie chodzi o tę drugą szansę, ale o uzdrowienie samej siebie.


Mieliście kiedyś książkę, która straszliwie was zaciekawiła, by potem równie strasznie was zawieść? Jak dla mnie Dla niej wszystko jest właśnie taką książką, choć bardzo chciałabym, by było inaczej…
Cała historia obraca się wokół Milesa, który zobaczył wówczas 17-letnią Mallory i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Do tego momentu wszystko byłoby jak we wszystkich innych romansach, jednak Miles postanowił tak pokierować jej drogą, by wiodła ją prosto do niego. By w odpowiednim czasie mógł sprawić, że i ona się w nim zakocha.

Bohaterowie niestety wydają się być znacznie spłyceni. Nie czułam z nimi żadnej więzi i w żadnym razie nie wydawali się być realni.
Pomijając niezdrowe i nieuzasadnione działania Milesa aka Oza, byłaby z niego przyzwoita postać. Był troskliwy, uroczy i kochający, a jednocześnie zaborczy i nie do końca zrównoważony. Bo kto normalny ma obsesję na punkcie pierwszy raz zobaczonej dziewczyny?
Zaś po Mallory spodziewałam się choć trochę oporu i tego, że trudniej wpadnie w zastawione na nią sidła. Jednak niestety tak się nie stało. A gdy wszystko wychodzi na jaw, przebaczenie bycia okłamywaną przez stosunkowo najbliższej jej osoby przychodzi jej nadzwyczaj łatwo.

Dochodzi się w życiu do takiego momentu, kiedy trzeba zdecydować, co jest najistotniejsze.

Jak dla mnie w książce było niewiele, a nawet zbyt mało, uzasadnień psychologicznych zachowania Milesa i przez to nie do końca wszystko trzymało się kupy. Gdyby choć trochę pogłębić jego portret psychologiczny, być może jego zachowanie byłoby bardziej zrozumiałe dla czytelnika. Podobnie jest też z Mallory, która spotyka pierwszego faceta i od razu czuje, że to ten jedyny. Wszystko rozumiem, ale dlaczego to jest tak surrealistyczne?
Dobrą stroną Dla niej wszystko jest przede wszystkim to, że czyta się bardzo szybko i łatwo. Nie ma zbędnego przynudzania, a akcja toczy się umiarkowanie. Niejako plusem jest też akcja z punktu widzenia obu bohaterów, przez co poznajemy motywacje obojga.

Opis bardzo mnie zaciekawił i wprost zacierałam ręce, chcąc jak najszybciej ją przeczytać. No i tutaj się trochę zawiodłam, bo zapowiadało się naprawdę świetnie… Choć czyta się błyskawicznie i książka wciąga, to jednak spodziewałam się po niej czegoś więcej. Mam wrażenie, że wszystko zostało tu potraktowane trochę po macoszemu i że można by co nieco pogłębić niektóre wątki.
Podsumowując, czytało się bardzo przyjemnie i do tego nie mam zastrzeżeń. Autorki miały dobry pomysł, który naprawdę miał potencjał. Jednak po prostu nie do końca wypalił i nie należy od Dla niej wszystko wymagać zbyt wiele. To po prostu kolejny lekki romans, do którego raczej już nie wrócę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz