Tytuł: Collide #1 - Collide
Autor: Gail McHugh
Wydawnictwo, rok wydania: Akurat, 2015
Ilość stron: 368
Jej umysł na próżno
walczył z tym, o czym doskonale wiedziało jej ciało: pragnęła go, i to bardzo.
Zaraz po ukończeniu
college'u, Emily spotyka dotkliwy cios: niespodziewanie umiera jej matka. Emily
przeprowadza się ze swoim chłopakiem do Nowego Jorku, by zacząć życie od nowa.
Co prawda wewnętrzny głos zaleca jej ostrożność, ale Dillon w ciężkich chwilach
był dla niej tak dobry i troskliwy, że dziewczyna postanawia związać z nim swój
los.
W Nowym
Jorku poznaje Gavina – seksownego, czarującego playboya. Już podczas
pierwszego, krótkiego spotkania udaje mu się rozpalić zmysły Emily. Dziewczyna
jest rozdarta między lojalnością do dotychczasowego partnera, od którego nigdy
nie zaznała niczego złego, a namiętnością do przystojnego zdobywcy serc.
Sytuacja szybko się komplikuje, ponieważ z biegiem czasu Dillon zaczyna coraz
częściej ujawniać swoją prawdziwą, mroczną naturę, a z kolei nadzwyczajna
atrakcyjność i namiętność Gavina okazuje się jedynie maską, za którą kryje się
bolesna przeszłość. Rozdarta wewnętrznie Emily musi szybko podjąć decyzję,
którego z nich wybrać. Cokolwiek zrobi, jedno jest pewne: ból rozstania
pozostanie z nią już na zawsze.
Czasem niewłaściwe
rzeczy prowadzą nas do właściwych ludzi.
Dopóki
nie dostałyśmy propozycji przeczytania Collide,
nawet o niej nie wiedziałam. Teraz wiem co bym straciła. A straciłabym szansę
na przeczytanie bardzo dobrej książki, która przywróciła mnie do czytania po chwilowym
zawieszeniu.
Poznajemy
Emily w chwili, gdy przeprowadza się do Nowego Jorku. Wie, że jej życie się
zmieni, nie ma jednak pojęcia jak bardzo. Gdy poznaje Gavina próbuje walczyć z
uczuciami do niego, jednak na próżno. Czy ta historia może skończyć się dobrze?
Czy niewłaściwa rzecz może nas zaprowadzić do właściwej osoby?
Emily
– chyba naprawdę nigdy nie spotkałam w książce bardziej naiwnej bohaterki. A po
Tessie z serii After nie sądziłam, że
może być gorzej. Czasem zastanawiałam się czy ona naprawdę nie widzi tego co
się wokół niej dzieje, czy po prostu nie chce widzieć. Niemożliwie irytowała
mnie będąc popychanką Dillona, wierzyła w każde jego słowo, choć jednocześnie
coś nie do końca jej w tym pasowało. Nie potrafiłam zrozumieć tego co nią
kierowało, a jej zachowania bywały infantylne. Lubiłam za to jej chwile z
Gavinem, widać, że czuła się przy nim naturalnie i w tych momentach wzbudzała
moją sympatię.
Natomiast
Gavin to ideał faceta, przystojny, wygadany, zabawny, romantyczny, jednocześnie
mający wolne relacje z kobietami, by załatać dziurę po złamanym sercu. Bywał
arogancki, ale swoją uczuciowością nadrabiał wszystko. Niejednokrotnie śmiałam
się z jego przekomarzań z Em i płakałam, gdy był załamany. Wkradł się do mojego
serca i czuję, że zagości z nim razem z Ridgem z Maybe Someday.
Dillon
to dupek, choć to może za delikatnie powiedziane. Już od pierwszych stron
wzbudzał moją niechęć i czułam, że od takiego faceta powinno się trzymać z
daleka. Manipuluje Emily, mąci jej w głowie, jest zaborczy, agresywny,
nierzadko pijany, a prawdopodobnie nawet zdradza swoją dziewczynę. Może i
rzeczywiście kocha Em, ale po tym wszystkim co zrobił, na jej miejscu
uciekałabym jak najdalej.
Postacie
takie jak Trevor, Olivia i Fallon nie były tłem dla całej historii, a wręcz
przeciwnie – brały w niej czynny udział. Świetnie uzupełniali wszystkie
wydarzenia, a same charaktery były bardzo dobrze dopracowane.
Autorka
doskonale oddała uczucia bohaterów, które odczuwali w poszczególnych
sytuacjach. Dzięki jej opisom Nowego Jorku mogłam się poczuć, jakbym
rzeczywiście w nim była. Gail McHugh napisała powieść z pewną lekkością, która
pozwala czytelnikowi na szybkie czytanie, ale jednocześnie nie bagatelizowała
rozterek bohaterów. Momentami historia przypominała mi wyżej wspomnianą serię After i Dźwięk ocalenia. Jednak nie tak wiele ma z nimi wspólnego. Podobał
mi się też to, że jednocześnie mogliśmy poznawać myśli Emily i Gavina, dało nam
to lepszy wgląd w sytuację i umysł głównych bohaterów.
Jedyne
mankamenty to irytująca główna bohaterka oraz koniec, który prosi się o
dokończenie tu i teraz. Nawet ten dodatkowy rozdział nie zdołał zadowolić mojej
chęci na kontynuację, a wręcz przeciwnie, rozbudził ją jeszcze bardziej. Nie
podobało mi się też, gdy autorka nie opisywała pewnych zdarzeń i pokazywała nam
tylko ich konsekwencje, a czytelnik sam musiał się domyślać co się wydarzyło.
Collied mogę szczerze polecić. Niesamowicie wciąga
(sprawdzona informacja – skończyłam ją o 4 nad ranem!), pobudza naszą
wyobraźnię zabierając nas w zupełnie inny świat i pozwala na przeżywanie wszystkiego
razem z bohaterami. Pomijając te kilka wad, których niektórzy z was mogą nawet
nie zauważyć, naprawdę mi się podobała i ciągle nie mogę po niej ochłonąć. Także
bierzcie się do czytania, bo warto! ;)
Los i ścieżki, które pojawiają się przed nami.
To jak wielka układanka, gdzie w końcu wszystko się dopasuje.
Za możliwość przeczytania książki dziękujemy:
Nie słyszałam o tej książce, ale wydaje się być ciekawa ;))
OdpowiedzUsuńświetnie napisana recenzja :D
justsayhei.blogspot.com
Nie jest o niej szczególnie głośno, a szkoda, bo to naprawdę ciekawa książka. ;)
UsuńDziękuję! ^^
Czytam, a raczej męczę ją już tydzień, ale utknęłam w połowie. No po prostu nie mogę, Emily jest taka głupia i niezdecydowana i naiwna i... aż się zapowietrzyłam ;P nie wiem czy książka wkurza mnie czy to bohaterka mnie wkurza, ale to jest chyba jedna z tych książek, której nigdy nie skończę czytać i nawet nie będzie mi z tego powodu jakoś przykro ;)
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem, haha! Ja jakoś starałam się ją ignorować i książka od razu wydała się lepsza. ^^
UsuńNie da sie tego ignorowac, a Debillion? Przezwisko idealnie pasuje! Jedyny Gavin ciekawy ale ciezko sie czyta ksiazke, ktora ma tyle minusow a tak malo plusow :) moze kiedys uda mi sie ja skonczyc ale jestem nia zbyt rozczarowana zeby to w tej chwili chocby brac pod uwage :)
UsuńTo też zależy od osoby, mi się na szczęście to udało. Debillion to chyba najgorsza postać z jaką miałam styczność..
UsuńJa musiałam się do niej zabrać po raz drugi po kilku dniach i wtedy już mnie bardziej przekonała. Mam nadzieję, że Ci się uda. ^^