sobota, 20 lutego 2016

Recenzja #79: Amber - Gail McHugh


Tytuł: Torn Hearts #1 - Amber
Autor: Gail McHugh
Wydawnictwo, rok wydania: Akurat, 2015
Ilość stron: 591


Życie Amber Moretti zmienia się nie do poznania. Osierocona outsiderka, która przez całe życie zmagała się z koszmarami dzieciństwa, pragnie za wszelką cenę rozpocząć nowe życie jako studentka. Kiedy pojawia się na uniwersytecie po raz pierwszy, spotyka dwóch mężczyzn, najlepszych przyjaciół, którzy wnoszą do jej mrocznej egzystencji kolor, świeży powiew powietrza i światło.
Brock Cunningham jest uroczym, zielonookim uwodzicielem-gentlemanem, Amber nie może się oprzeć jego urokowi. Wkrótce ten intrygujący mężczyzna zaczyna wypełniać cały jej świat, każdą myśl i każdy oddech. Ryder Ashcroft – niebieskooki wytatuowany „zły chłopak”, natychmiast zniechęca ją do siebie, kiedy jednak udaje mu się ją pocałować, natychmiast kradnie część jej serca, duszy i umysłu. Ku swojemu ogromnemu zdumieniu i przerażeniu, Amber zakochuje się w nich obu. A potem następuje coś, co zmienia wszystko, i Amber nie wie, czy kiedykolwiek uda jej się powrócić do normalnego życia. 



Przeszłość buduje nas jako ludzi. Blizny, które pozostawia, kształtują nas, a to, jak sobie radzimy z jej konsekwencjami, rzeźbi naszą duszę.


Choć opis mnie zainteresował (pomimo mojej małej awersji do trójkątów miłosnych), to po pierwszym rozdziale byłam prawie pewna tego, że Amber to kolejny zwykły romans. Nie chciałam jednak już tak na samym początku wyrabiać sobie o niej opinii, więc brnęłam dalej. I tak z czasem moje zdanie po części się zmieniało…
Amber Moretti to dziewczyna, która miała naprawdę trudne dzieciństwo. Śmierć rodziców, kolejne rodziny zastępcze – następstwem tego są problemy z zaufaniem i niewierzenie w miłość. Do czasu aż nie przyjeżdża na uniwersytet i nie poznaje dwóch całkowicie innych, jednak idealnych dla niej, facetów. Wplątując się w trójkąt miłosny, który zmieni i zrani każdego z nich, nie spodziewa się przemocy i śmierci, którą niesie za sobą praca ich obu…

Żal: za jego pomocą świat czyni z nas niewolników swojej brutalności. Zawsze obecny w naszym życiu, niczym rozpylony w powietrzu toksyczny gaz, jest ostatnim z czuwających przy naszym łożu śmierci.

Postacie nie są najmocniejszą stroną powieści, gdyż autorka bardziej skupiła się na wątku sensacyjno-miłosnym, niż psychologii bohaterów. Wszyscy są pokrzywdzeni przez los i każde z nich szuka własnego uzdrowienia i choćby chwilowej ucieczki od codziennych problemów. Mają wiele stereotypowych cech, które można było spotkać w innych książkach, choć jest w nich parę zmian. Nie są postaciami, które będę długo pamiętać, bo niestety aż tak zachwycający nie są. Najbardziej warty zapamiętania wydaje się być Ryder, niegrzeczny chłopak, który ma swoją drugą stronę.

W serii Collide bardzo podobał mi się styl pisania autorki. Czytało się z łatwością i przyjemnością, więc liczyłam na to, że i tutaj będzie tak samo. Jedynym minusem była zbyt duża liczba filozoficznych i moralizatorskich zdań, jak dla mnie średnio to tutaj pasowało. Za to autorka umiejętnie rozwinęła akcję, by pod koniec zaskoczyć czytelnika i wywołać u niego dreszczyk emocji. Może i trochę zbyt przewidywalnie, ale da się to przełknąć. Nie jest to książka, którą mogę nazwać emocjonalnym rollercosterem, jednak w niektórych momentach potrafi być mroczna i tajemnicza, co wzbudza fascynację czytelnika.
Pomimo tych nielicznych wad Amber wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Nie pokonała Pulse, ale nie pozostawiła też po sobie niesmaku. Nie wiem czy jeszcze kiedyś do niej wrócę, lecz na pewno muszę przeczytać kolejne tomy, tym bardziej po takim zakończeniu.. Niemniej Amber to przyjemna lektura na wieczór i nie tylko!

Miłość nas zmienia. Zmienia wszystko, w co wierzymy. Miłość jest czysta i jednocześnie samolubna. Potrafi sprawić, że pragniemy rzeczy, których nie powinniśmy pragnąć. Że nienawidzimy osoby, jaką się stajemy. Miłość jest szczodra i chciwa, niezdecydowana i zaborcza, mściwa i magiczna zarazem. Sprawia, że przeskakujemy z jednej urojonej emocji w drugą, trzymając nas jednocześnie w nikczemnej sieci euforii, uplecionej z najpiękniejszych kłamstw i najstraszniejszych prawd.  


Za możliwośc przeczytania dziękuję wydawnictwu:



2 komentarze:

  1. Czytałam chwilę temu recenzję, że mam się zbytnio nie nastawiać, więc już nie wiem, co myśleć o książce.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też czytałam różne recenzję, więc tutaj jest podobnie jak z Greyem i tego typu książkami, zależy od czytelnika. :)

      Usuń