Tytuł: Lux #0.5 - Shadows
Autor: Jennifer L. Armentrout
Wydawnictwo, rok wydania: Entangled Publishing, 2012
Ilość stron: 180
Ostatnią
rzeczą, jakiej oczekiwał Dawson Black była Bethany Williams. Dla Luksjanina,
obcej formy życia na Ziemi, ludzkie dziewczyny są… cóż, zabawne. Ale odkąd
Luksjanie muszą utrzymywać swoją prawdziwą tożsamość w tajemnicy, zakochiwanie
się byłoby szalone.
Niebezpieczne.
Kuszące. Niezaprzeczalne.
Bethany
nie może zaprzeczyć natychmiastowej chemii pomiędzy nią i Dawsonem. I choć
chłopcy nie są tym, czego chce, nie może trzymać się od niego z daleka. Za
każdym razem, gdy ich oczy się spotykają, tonie w nich.
Urzeczona.
Skuszona. Zakochana.
Dawson
ma sekret, który zmieni jej życie… i narazi je na niebezpieczeństwo. Ale nawet
on nie może przestać ryzykować wszystkiego dla jednej ludzkiej dziewczyny. Albo
od przeznaczenia, które jest tak nieuniknione, jak sama miłość.
(Tłum. własne na podst. opisu z goodreads.com)Pomimo tego, że w ciągu serii było już kilka napomknięć o tym, co wydarzyło się z Dawsonem i Beth, to czułam lekki niedosyt. Po skończeniu Opposition nie byłam zdolna do definitywnego pożegnania się z ulubionymi bohaterami i po prostu musiałam sięgnąć po Shadows.
Śledzimy
tu akcję od ich pierwszego spotkania, przez związek, aż do zniknięcia. Jest
więc tu to, o czym słyszeliśmy wcześniej, tylko bardziej uzupełnione.
W
odróżnieniu do Opalu, w tej książce zapoznajemy
się z Dawsonem, który jest jeszcze prawdziwym sobą, niezniszczonym przez DOD.
Choć on i Daemon tak się od siebie różnią, to jednocześnie są tak podobni i nie
mam tu tylko na myśli ich wyglądu. Obydwaj zrobiliby wszystko dla osób, które
kochają, wliczając w to poświęcenia własnego życia. Dawson jest jednak dużo
bardziej przyjemny w obyciu i słodki, chociaż niekiedy potrafi być groźny, gdy
się wkurzy.
Beth to
w większości odwrotność Katy. Jest taka miła, wierna, urocza, bezbronna –
całkowita odmiana po odważnej Kat. Nie oznacza to, że jej nie polubiłam, bo gdy
zwykle cenię postaci z charakterkiem, to do Beth po prostu jakoś nie da się nie
odczuwać sympatii. A patrząc przez pryzmat tego jaką osobą jest w epilogu Opposition widać jak bardzo się
zmieniła, jak silna się stała.
Mamy też okazję poznać Daemona z czasów, gdy jego rodzina była w komplecie. Można też zrozumieć dlaczego zachowywał się na samym początku w stosunku do Katy, tak jak się zachowywał. No i czasem było zabawnie wysłuchiwać tekstów, że Daemon nigdy nie zakochałby się człowieku, przez co wybiegając w wydarzenia z przyszłości można by go posądzić o hipokryzję, haha.
Mamy też okazję poznać Daemona z czasów, gdy jego rodzina była w komplecie. Można też zrozumieć dlaczego zachowywał się na samym początku w stosunku do Katy, tak jak się zachowywał. No i czasem było zabawnie wysłuchiwać tekstów, że Daemon nigdy nie zakochałby się człowieku, przez co wybiegając w wydarzenia z przyszłości można by go posądzić o hipokryzję, haha.
Opowieść
o Beth i Dawsonie jest dużo bardziej słodsza niż pozostałe książki i nie
doświadczymy tu żadnych zwrotów akcji. Sądzę, że autorka mogłaby trochę
bardziej całość rozwinąć, bo jak dla mnie jest trochę to zbyt pobieżnie
opowiedziane. Ale z drugiej strony może i nie ma zbytnio nad czym się
rozwodzić.
Shadows zdecydowanie nie
powinno czytać się wcześniej niż po przeczytaniu I tomu, czyli Obsydianu. Po prostu nie wszystko
miałoby dla czytelnika sens. Jednakże nie wprowadza ona żadnej większej akcji w
serię, tylko wyjaśnia sam początek historii ich wszystkich (bo jak to Katy
skwitowała w Opposition „Wszystko zaczęło się od Dawsona i Bethany. (…)
I wszystko kończyło się na Daemonie i mnie.”). Mimo wszystko warto
przeczytać i uzupełnić sobie informacje, żeby wszystko lepiej zrozumieć. I w
końcu dowiedzieć się ile tak naprawdę Luksjan było w szkole. ;)
Kocham
cię, Dawson. Kocham to, kim jesteś, jaki jesteś. I nie sądzę, żeby miłość
rozpoznawała różnice. Tak po prostu jest. A my wcale nie jesteśmy tacy różni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz