sobota, 11 czerwca 2016

Recenzja #92: Jesienne werble - Diana Gabaldon


Tytuł: Obca #4 - Jesienne werble
Autor: Diana Gabaldon
Wydawnictwo, rok wydania: Świat Książki, 2015
Ilość stron: 1000

  Jest rok 1768. Claire, Jamie i Ian postanawiają się osiedlić w Karolinie Północnej. Rozpoczynają budowę wymarzonego domu, zakładają farmę Fraser's Ridge.
  Jest rok 1769. Brianna, gnana tęsknotą za rodzicami, przenosi się w wiek XVIII i dociera do Lallybroch, gdzie mieszka siostra Jamiego. Od niej dowiaduje się, że rodzice przebywają w Karolinie Północnej. Nie bacząc na liczne niebezpieczeństwa, wsiada na statek do Ameryki...
  Rok 1969. Brianna spędza święta z Rogerem w Inverness, Roger, poszukując tekstu starej piosenki, natrafia w materiałach źródłowych na wiadomość o pożarze we Fraser's Ridge...
  Jest rok 1971. Roger Wakefield usiłuje skontaktować się z Brianną, ale dowiaduje się, że wyjechała do Szkocji. Przypuszcza, że dziewczyna postanowiła odnaleźć rodziców i przeniosła się w czasie. Zamierza podążyć za nią...  

Recenzja Uwięzionej w bursztynie
Cytaty z Uwięzionej w bursztynie   
Recenzja Podróżniczki
Cytaty z Podrózniczki


Wybaczenie zaś nie było pojedynczym aktem, ale wymagało stałego ćwiczenia.

  Po burzliwej przeprawie przez ocean i przygodach w Indiach Zachodnich Jamie i Claire w końcu docierają do Ameryki, gdzie planują się osiedlić. Wkrótce jednak w ich życie wkracza córka, a z nią kolejne przygody i niebezpieczeństwa czyhające na Fraserów.
  Miłość Jamiego i Claire udowodniła, że przetrwa wszystko. Teraz więc mogą cieszyć się szczęśliwym pożyciem, niekiedy mając poważne rozmowy i dzieląc się wspomnieniami z tych lat, gdy się rozdzielili. Pojawia się ich córka, Brianna i w końcu mamy okazję ujrzeć całą rodzinę w komplecie. Jamie odnajduje się w roli ojca czasem lepiej, a czasem gorzej. Ojca i córkę, którzy dopiero co się poznają dzieli ponad wiek, w którym postrzeganie wielu społecznych kwestii wiele się zmieniło. Jak przystało na Fraserów, wynikają z tego ogniste kłótnie. Niemniej widać, że Jamie bezgranicznie kocha córkę i zrobiłby dla niej wszystko, co zresztą udowadnia. Z niecierpliwością wyczekiwałam na szansę przeczytania jak Jamie nawiązuje więź z Brianną i muszę przyznać, że były to bardzo wzruszające momenty.


Ale człowiek nie został zapomniany, jak długo istnieją pod niebem dwie osoby: jedna, która opowie historię, i druga, która jej wysłucha.
 
Claire ponownie ma okazję wcielić się w rolę matki. Nieustannie wspierała swoją córkę, jednak była zagubiona pomiędzy Jamiem i Bree.
  Natomiast sama Brianna udowadnia jak podobna jest do swoich rodziców. Poważnie podejmowała nieoczekiwane decyzje, które czekały ją po niełatwej drodze do spotkania z matką i ojcem. Dzięki tej podroży poznała siebie, a także zaznała tego, czego jej dotychczas brakowało. Naprawdę trudno jej nie polubić.
  No i Roger. W Jesiennych werblach mamy okazję poznać go jeszcze lepiej. Jego miłość do Brianny i odwaga, by pójść za nią są naprawdę godne podziwu. Przy tych wszystkich złych przygodach jakie go spotkały było mi go trochę szkoda.
  Pojawia się także Ian, który zawsze świetnie wpasowuje się w teraźniejsze zajścia. Lord John Grey również ma okazję parę razy nas zaskoczyć i pozwolić poznać się nieco lepiej.

- Nic nie ginie, Angielko, ale wszystko się zmienia.
- To jest pierwsza zasada termodynamiki (…).
- Nie – odrzekł. – To jest wiara.
  
Diana Gabaldon ponownie zaskakuje czytelnika całym wachlarzem emocji. Rozbawienie, wściekłość, wzruszenie, zszokowanie, niepewność przyprawiająca o szybsze bicie serca – nigdy nie wiadomo, co nam szykuje na kolejnych stronach. Akcja na początku niektórym może się zbytnio ciągnąć, gdyż górują tam opisy nowego życia Fraserów w górach i nie dzieje się nic nadto niebezpiecznego. Wszystko rozkręca się w drugiej części książki i nawet nie wiadomo, kiedy się ją skończyło. Jak zwykle Diana Gabaldon oczarowuje czytelnika swoim stylem i porywa do XVIII wiecznej Ameryki.
  W Jesiennych werblach przeznaczenie i przypadki losu, tak jak w poprzednich częściach, dają o sobie znać. Wiele sytuacji, o których byśmy nie pomyśleli, łączy się ze sobą w zaskakującą całość. W Podróżniczce dość mnie to bawiło, tutaj jednak zabieg się udał i wszystko ma dużo więcej sensu.  Tak jak poprzednio poszczególne postacie pojawiają się wtedy, gdy najbardziej pasują do sytuacji. Nigdy nie wiadomo z kim będziemy mieli okazję spotkać się na kolejnych stronach.

Nie ma znaczenia, dokąd dziecko odchodzi, na jak długo ani jak daleko. Nawet jeśli na zawsze. Nigdy się go nie traci. 
Po prostu nie sposób.
  
Historia opowiadana jest z kilku punktów widzenia. Najwięcej przedstawia nam oczywiście Claire, w XX wieku najczęściej śledzimy wszystko oczami Rogera, ale mamy także okazję zobaczyć niektóre wydarzenia poprzez Briannę i Jamiego. Tam, gdzie nie ma jednej postaci, jest druga, więc możemy śledzić historię w obu miejscach jednocześnie, jeśli akurat bohaterzy są rozdzieleni.
  Autorka rozszerzyła też wątki fantastyczne poza przejścia pomiędzy czasami. Wątek z zabitym człowiekiem zaintrygował mnie i liczę na dalsze jego wyjaśnienie.
  Jedynym malutkim minusikiem są dla mnie przeskoki czasowe. Czasem akcja przeskakuje o kilka miesięcy i może być trudno się zorientować. Nie jest to jednak zbyt nastręczające.
  Pomimo mniejszej ilość akcji w porównaniu do Podróżniczki, Jesienne werble wcale nie są gorsze. Mniejszą liczbę niebezpiecznych zdarzeń nadrabia większą liczbą emocji. Jeszcze bardziej pokochałam Jamiego, Claire i ich historię. Już nie mogę się doczekać, by poznać co ich czeka w kolejnej części!

- Ty jesteś moją odwagą, a ja Twoim sumieniem - szepnął. - Ty jesteś moim sercem, a ja Twoim współczuciem. Żadne z nas nie jest całością. Przecież o tym wiesz Angielko.
- Wiem o tym - powiedziałam drżącym głosem - i właśnie dlatego tak się boję. 
Nie chcę znów czuć się jak pół człowieka. Nie mogłabym tego znieść.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz